Tło

sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 2

Rodzina poleciała samolotem. Po około 7 godzinach znaleźli się w Nowym Jorku. Na lotnisku było bardzo dużo ludzi. Pogoda sprzyjała. Było piękne, błękitne niebo, bez nawet jednej małej chmurki. Słońce grzało mocno, a lekki wiaterek powiewał nieśmiało, a jednak ciepło i wesoło. Z pozoru wczesnej godziny ludzie dookoła przyjaciółek biegali między innymi do samolotu, inni spieszyli się do pracy, a niektórzy po prostu chcięli coś zjeść na mieście i wcale im się nie spieszyło. Dziewczyny zdały sobie sprawę, że rozglądają się tu już dłuższy czas, a Louis próbuje je zaciągnąć do sklepu spożywczego, gdyż w samolocie nic nie jadł, bo spał.
- Daleeej, dziewczyny ruchy!! Jestem głodny- marudził pod nosem chłopak.
- Było zjeść podczas lotu, a nie teraz stynkasz- syknęła na niego Olivia- zaraz zjemy śniadanie w.... eee...- zawahała się- gdzie my tak w ogóle będziemy mieszkać?
- Yyy... MAAAMOO!!!- wykrzyknął na cały głos Louis.
- Co- odpowiedziała mu tuż za plecami Kristina. Zaśmiała się cicho, próbując utrzymać swoją powagę. Jednak widząc zachowanie swojego syna wybuchła gromkim śmiechem. Lu obrucił się gwałtownie, po czym widząc swoją matkę tuż za swoimi plecami rownież zaczął się śmiać.
- Ma... ma...- przerywał, próbując złapać oddech- mamo gdzie my będziemy mieszkać?
- W hotelu mojej siostry Klary. Pamiętacie? Często nas odwiedzała. Przez krótki okres czasu nawet z nami meszkała.
- A pieniądze na mieszkanie? I tak wogóle to nie chce mieć pokoju z tym śmierdzielem- powiedziała Lia wskazując z przymrużonymi oczami na swojego brata- Da się coś zrobić?
- Tak, ty będziesz mieszkać z Tatianą a Louis...- urwała- O taksówka jedzie! Chodźmy!- wykrzyknęła, kompletnie zmieniając temat. 
 Dojechali do hotelu około 6:00. Wypakowali bagaże z pomocą kierowcy, który był na tyle miły że zawiózł ich pod samą bramę hotelu. Wchodząc do środka Kristina od razu poznała swoją siostrę z którą zaczęła rozmawiać na zupełnie inne tematy niż miejsce do zamieszkania. Oczywiście Tina zwróciła jej uwagę i powoli uzgadniały sprawę z mieszkaniem.
- Tak, pewnie, że możecie tu zamieszkać. Ja z wami mieszkałam przez dwa lata i to za darmo, więc teraz będe mogła się wam odwdzięczyć- powiedziała z uśmiechem- hmm... czwarte piętro, pokój numer 42? Pomieszczenie z pięcioma pomieszczeniami: łazienką, kuchnią, dwoma sypialniami i salonem. Może pokoje nie są zbyt duże, ale na pewno dacie radę- mówiła dając kluczyk w rękę Tiny.
- Nie ma ciocia dwóch kluczy?- spytał Lu.
- No, mam... Dobra weźcie sobie i idźcie się rozpakować- Powiedziała dając drugi klucz Louis'owi. Młodzi poszli się rozpakować.
  W pokoju było, według Tatiany, bardzo przytulnie. Wejście było wprost do salonu, który był wręcz połączony z kuchnią. Na przeciwko kanapy, która była usadowiona mniej więcej na jedną trzecią odległości od ściany, spoczywał telewizor. Pod telewizorem, była szafka- zapewne na płyty DVD- z pilotami. Za kanapą również mieściły się szafki. Dalej, na miękkim, szaro-brązowym dywanie, znajdował się stolik z jasnego drewna, okryty białym obrusem. Po lewej stronie od stolika było wielkie przejście do kuchni, między szafkami z wysokim blatem i umieszczonymi stołkami barowymi na przeciwko. Kuchnia była dość wielkim pomieszczeniem w porównaniu do sypialni. Na przeciwko drzwi, do sypialni dziewcząt jak to uzgodnili nastolatkowie, znajdowały się dwa okna i szklane drzwi prowadzące na balkon. Po prawej stronie od okien znajdowały się dwa pojedyńcze łóżka ułożone bokiem do ściany. Na przeciwko łóżek znajdowały się dwie wielkie szafy na ubrania i małe szufladki, między którymi spoczywało drewniane biórko. Bardzo podobie zresztą było w pokoju Louisa, tyle że on nie ma balkonu i jedno wielkie, zapewne dwuosobowe, łóżko. Pokoje były umieszczone naprzeciwko łazienki. W łazience, jak w łazience: niebieskie płytki, wanna, umywalka pod którą znajduję się mała szafeczka, lustro pralka itd. Louis, od razu po wejściu do mieszkania, zajrzał do kuchennej szafki z nadzieją, że znajdzie w niej coś do jedzenia. 
- Ty teraz nie jedz, tylko chodź się pożegnać z mamą. W końcu, nie wiadomo kiedy wróci- powiedziała Lia- na dole jest kawiarnia, tam coś zjesz. Ja stawiam, też jestem głodna- w tej samej chwili drzwi od mieszkania otworzyły się, a zza nich pojawiła się Kristina.
- No i jak? Podoba wam się?
- Baa, i to jak- uśmiechnęła się Tina.
- BUUŁKIII!!!- wykrzyknął Lu, dosłownie wydzierając torby z rąk swojej mamy- dziękuję- powiedział szybko i zaraz zaczął sobie robić kanapki z nutellą, którą znalazł na dnie torby- chcecie też?
- Tak chcemy- powiedziały dziewczyny chórem.
- Dzięki mamo, nie musiałaś- uśmiechnęla się Lia
- Musiałam, inaczej byście z głodu mi tu umarli. No dobra czas się pożegnać. Ciocia Klara się wami zaopiekuje- mówiła czuło wtulając się do każdego po kolei- miłych wakacji- mówiła, wychodząc już z pomieszczenia. Za nią niespodziewanie poszła cała grupka nastolatków, nie mogąc uwierzyć, że sobie jedzie. Pożegnali się z nią jeszcze raz przed wejściem i poszli na górę. Weszli do pokoju stali w kółku z opuszczonymi głowami jakby ktoś umarł. 
- To co.... robimy imprezę?!- wykrzyknął Lu, po czym wskoczył na stół i zaczął tańczyć. Dziewczyny roześmiały się na cały głos. Kiedy Louis trochę ochłonął, zaczęli rozpakowywać wszystkie rzeczy zakupione przez Kristinę.
- Ooo.... żelki- uśmiechnęła się Tina otwierając paczkę ze słodyczami.

                                                   *godzina 19:00*

- Ej! Ide się przejść, idzie ktoś ze mną??- spytała Lia, patrząc na oglądających telewizję nastolatków.
- Nie idź, zaraz się zrobi ciemno, po za tym to jest miasto, możesz się zgubić, albo ktoś może cię porwać i nie wiadomo co z tobą zrobić, weeź, nie idź.- zaczęła przestrzegać Tina.
-  Aaa, niech idzie, jest prawie dorosła, nic jej się nie stanie- sapnął Louis odwracając głowę w stronę siostry. Ziewnął przeciągle i przełączył kanał w telewizji.
- Dobra, nie chcecie, to mi to powiedzcie, a nie zmuszacie mnie żebym nie szła. Bo ja i tak pójdę- uśmiechnęła się ironicznie i ubrała buty.
- Nie idź, coś ci się może stać- próbowała zatrzymać przyjaciółkę Tina.
- Niech idzie, przecież nic się jej nie stanie- wykłócał się Lu
- Ale, jak jej się coś stanie?
- Nie stanie się, przecież jest prawie dorosła.
- Ale...
- Żadne ale! Niech robi co chce, Boże!!
- No, dobra... Tylko weź telefon, tak na wszelki wypadek, to będziemy w kontakcie, dobra?
- Spoko, wezme- oznajmiła Lia, dosłownie skacząc z radości jak małe dziecko które przed chwilą dostało czekoladę.
- Ale bądź ostrożna, proszę cię...- mówiła Tina patrząc jak Olivia bierze bluzę, klucz i wkłada telefon do kieszeni dżinsów.
- Słyszałaś Louis'a- uśmiechnęła się- jestem prawie dorosła- powiedziała przekonująco i wyszła.


Hej! Już po drugim rozdziale :D :D. Mam nadzieje, że kiedyś wyjdzie mi dłuższy, ale jak na razie zostane przy takich :). Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Postaram się napisać kolejny na Sylwka, ale dłuższy i może ciekawszy xd... Niczego nie obiecuję. 
Chyba zauważyliście, że w zakładce bohaterowie jest napisane pod Edwardem, że ma siostre brata Davida. Wiem, że to głupio brzmi. Chciałam dodać mu siostrę, ale to trochę poźniej, tak samo jak później bracia się pojawią :) W każdym razie, postaram się zlikwidować ten błąd. Baj! :P

niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 1

- Nareszcie! Po dziesięciu miesiącach męczarni w końcu możemy odetchnąć!
- Taak, całe osiem tygodni tylko dla nas- odpowiedziała uśmiechnięta Olivia rozkładając się na łóżku.
- Tylko to sobie wyobraź! Imprezy, plaża, chłopcy... i to wszystko... Lia? Czy ty mnie w ogóle słuchasz?!- spytała nieco oburzona przyjaciółka.
- Tak, no jasne- odpowiedziała z niewielkim entuzjazmem.
- Co? Nie cieszysz sie?
- Ciesze się tylko...
- Oli, co się dzieje?coś się stało?- spytała zdenerwowana Tina.
- No bo wiesz...
- Ja tu planuje nasze kolejne wspólne wakacje a ty jak rozumiem, tak po prostu to olewasz?- przerwała jej oburzona.
- Dasz mi skończyć?!- wykrzyknęła Lia głośniej niż to planowała. Tina ucichła. Jej mina była nieco przestraszona.- moja mama znowu musi wyjechać na jakąś delegacje z prazy a ja się dowiedziałam dopiero wczoraj. Leci do Nowego Jorku i jestem zmuszona wyjechać razem z nią.
- Słucham?!
- Nie wiedziałam jak ci to powiedzieć... ty prawdopodobnie zostaniesz tu z moją ciocią chyba, że wolisz jechać razem ze mną i z bratem.- ciągnęła coraz bardziej uśmiechnięta.
- No dobra czyli musimy się pożegnać- posmutniała jej przyjaciółka.
- Że co?!
- Żartuje! Hahah- zaśmiała się- to co... pakujemy walizki?
- No pewnie.
Dziewczyny właśnie zaczęły szykować się do wyjazdu gdy nagle do ich pokoju wszedł wysoki blondyn o brązowych oczach i różowych, matowych ustach. Jego wzrok błąkał się po całym pokoju, aż w końcu zatrzymał wzrok na Tatianie. Był ubrany w koszulę w kratkę na krótki rękaw. W jednej ręce podtrzymywał walizkę a w drugiej kosmetyki dziewczyn.
- To chyba wasze- rzucił Louis kładąc kosmetyczkę na półce- spakowane? Hah, kogo ja się pytam- zaśmiał się.
- Chyba żartujesz... dopiero zaczęłyśmy. A tak w ogóle to kiedy jest ten wyjazd?- spytała podekscytowana Tina.
- Dzisiaj wieczorem...  o 23:15 - odpowiedział- nawet nie próbujcie zasypiać, bo i tak was obudze.
- Nawet byśmy nie zasnęły- powiedziały zgodnie przyjaciółki.
- Dobra nie przeszkadzaj nam. Musimy się skupić, żeby niczego nie zapomnieć- mowiła Lia wypychając brata z pokoju- jak skończymy to ewentualnie cię zawołamy.
- Dobra pff, ja sobie to zapamiętam- po czym zamknęły się za nim drzwi od sypialni dziewcząt.
Właśnie kończyły pakowanie gdy nagle usłyszały otwieranie się drzwi od mieszkania. Potem czyjeś kroki na schodach. Wreszcie otwierające się drzwi od pokoju.
- No i jak tam pakowanie?- przywitała się mama Olivii.
- Już prawie skończyłyśmy.
- Louis rozumiem przywlukł też swoje walizki tutaj, tak?- zaśmiała się widząc cztery walizki w jednym pomieszczeniu.
- Nie, to tylko nasze, a jeszcze potrzebna nam jedna mała torba na kosmetyki.- odpowiedziała Tatiana pokazując palcem na kremy i rzeczy do makijażu, które właśnie leżały na półce i czekały na spakowanie.
- Chciałaś powiedzieć jedną wielką torbę na kosmetyki tak? Już ide wam przynieść.- odpowiedziała cały czas się śmiejąc jakby sama do siebie. Odwrociła się na pięcie i ruszyła po torbę. Dziewczyny wybuchły śmiechem. Rzuciły się na łóżko i nie mogły się ruszyć. 
-Hahah, co twoja mama musiała sobie pomyśleć hahaha!- wydukała Tina dosłownie turlając się już po podłodze, gdyż spadła z łóżka.
- hahahahha, nie wiem, haha, ale wiem na pewno, że.... phahah!- nie mogła dokończyć. Cały czas się śmiały gdy po chwili wszedł im do pokoju Lu.
- Ej dziewczyny... Mama mówi żebyśmy się sprężali, bo lot naszego samolotu się przesunął i lecimy za pół godziny.
- Ale kosmetyki.....- nie dokończyła, bo zobaczyła jak Kristina- mama Olivii- pakuje wszystkie juz rzeczy. Dziewczyny postanowiły pomóc i złapały za walizki, zbiegając na dół i pakując rzeczy do auta w garażu.

- Ej, czekajcie dziewczyny!- rzucił Lu i postanowił zrobić to samo co one. Kristina złapała za ostatnią walizkę i kosmetyki i również ruszyła do samochodu. Wsiedli dosłownie piorunem i odjechali na lotnisko.


Heej! Tak zaczynamy naszą przygodę. Mój drugi blog ktory tym razem prowadzę sama. Może troche o sobie opowiem.
Jestem Martyna. Mój ulubiony kolor to niebieski. Lubie muzykę. Nie, nie lubię. Kocham. Chodzę do szkoły muzycznej, tam gram na klarnecie itd. Mam przyjaciółkę Sandrę z którą prowadzę już jednego bloga - > http://gujezume.blogspot.com/  na ktorego was bardzo serdecznie zapraszam
Od dawna lubiałam pisać opowiadania, ale od niedawna prowadze blogi. Normalnie to pisałam na kartce :P Lubię też rysować, ale o tym może kiedy indziej. Co będzie na blogu? Między innymi rozdziały, ale mogą sie też pojawić bonusy ( jeszcze nie wiem w jakiej formie, ale będą), coś o mnie i notki informujące kiedy prawdopodobnie pojawi się następny rozdział. W każdym razie zapraszam do czytania, komentowania. Proszę was żebyście zobaczyli zakładkę bohaterowie- żebyście mogli się trochę wtajemniczyć. ;) To do następnego razu! Baaj.